Po zakończonym w niedzielę turnieju Roland Garros we Francji, tenisiści wracają na korty trawiaste. Tym samym opuszczają korty ceglane, które nie sprzyjały faworytom, szczególnie w ramach rozgrywek singli kobiet.
Od poniedziałku panie rywalizują w ramach WTA Birmingham i Hertogenbosch, zaś mężczyźni grają w Londynie i Nottingham.
W rozpoczynającym się turnieju w Holandii zmierzą się Włoszka Flavia Pennetta i Ukrainka Alona Bondarenko.
Rok 2011 nie jest udany w wykonaniu Włoszki. Jeszcze rok temu Pennetta była uważana za wymagająca rywalkę, która wielokrotnie wygrywała z wyżej notowanymi zawodniczkami. Imponowała kondycją i wytrzymałością psychiczną w kluczowych momentach meczów.
Aktualna dyspozycja Włoszki w żaden sposób nie nawiązuje do jej postawy z 2010 roku. Pennetta brała udział w 5 turniejach, z czego aż 4 zakończyła na etapie 1. rundy eliminacyjnej (turnieje we Francji, Włoszech, Madrycie i Miami). Tylko w Indian Wells Włoszka awansowała do kolejnej rundy, jednak i tam strasznie męczyła się z nisko notowaną Baltachą. Bardzo łatwo wysnuć wniosek, iż Pennetta jedzie z nożem na gardle do Holandii i nie jest upatrywana w roli faworytki turnieju.
Nieudanie rok 2011 zaczęła również Bondarenko, która odpadła z turnieju we Strasburgu w meczu z mało znaną Foretz, a następnie szybko pożegnała się z French Open po porażce z Jankovic. Ukraina natychmiast pojechała do Kopenhagi, gdzie dotarła do 3. rundy (1:2 z Martwic).
Jak latwo zauważyć, poniedziałkowy pojedynek na kortach w Hertenbogen stoi pod znakiem ogromnych niepowodzeń. Która z pań przełamie złą passę?
Kurs na Pennettę wynosi 1,48, zaś za wygraną Bondarenko Bwin płaci 2,50.