Zarówno na giełdzie, jak i w zakładach bukmacherskich jeszcze nikomu nie udało się skonstruować systemu, który eliminuje ryzyko i przynosi pewne zyski. Takie inwestycyjne perpetuum mobile nie istnieje na giełdzie, ponieważ zastosowane na szeroką skalę doprowadziłoby do destrukcji całego rynku – po odpowiednio długim czasie pieniądze z całego rynku znalazłyby się w jednych rękach. Ale co ze światem zakładów bukmacherskich, którego prawa nie są tak dopracowane jak giełdowe regulacje? Czy da się znaleźć przysłowiową dziurę w systemie, która pozwoli szybko stać się bogatym?
Wśród klientów biur bukmacherskich krążą legendy o grupie matematyków, która wyznaczyła wzór pozwalający zarabiać niewyobrażalne pieniądze na zakładach sportowych. Ponoć, gdy zostało to odkryte przez bukmacherów, grupa dostała dożywotni zakaz wstępu do kolektur. Innym zjawiskiem są ludzie, którzy twierdzą, że znaleźli sposób na system doskonały, który bez ryzyka daje ponadprzeciętne zyski. Z niewiadomych przyczyn zawsze chcą ten system sprzedać, najczęściej za kwoty rządu 100 zł. Inni z kolei twierdzą, że utrzymują się tylko z obstawiania wyników gier sportowych. Niestety nikt nigdy nie decyduje się pochwalić skanem pozytywnie rozliczonych już zakładów.
Czy jednak oznacza to, że takich osób nie ma? Jeśli są, to na pewno nie zamieszczają w Internecie informacji o tym, jak działa ich system. Na pewno też, nie zarabiają niewyobrażalnych sum pieniędzy, ponieważ każdy bukmacher posiada zapis o limicie wygranych oraz prawo do zakończenia współpracy z klientem, który go regularnie ogrywa. Wygląda więc na to, że duże pieniądze zarobić można tylko ryzykując dużymi pieniędzmi i licząc na łut szczęścia.
Nie zraża to grających, którzy wciąż wierzą w niezawodność swoich systemów, modyfikując je co chwilę i testując w nieskończoność. Okazuje się jednak, że zdecydowana większość tych systemów opiera się na dwóch metodach, dodatkowo zaczerpniętych najprawdopodobniej ze świata giełdowych inwestycji. Czy jeśli do gier losowych zastosować metody zaczerpnięte ze świata "poważnych" inwestycji, hazard przestanie być hazardem? Wydaje się, że tak, ponieważ gracz może wtedy kontrolować ryzyko i oszacować szanse na wygraną. Przypadkowość zostaje zastąpiona przez czystą matematykę. Pytanie tylko, czy takie "inwestycje" będą atrakcyjną alternatywą.
Pierwsza z dwóch najpopularniejszych metod, znana jako surebety, czyli zakłady na których zarabia się niezależnie od wyniku spotkania, całkowicie eliminuje ryzyko hazardowe. Cała tajemnica tkwi w znalezieniu najwyższych możliwych kursów na dane wydarzenia u różnych bukmacherów, które łącznie dają prawdopodobieństwo wygrania większe niż 1 i takie dopasowanie stawek, aby niezależnie od wyniku spotkania, w najgorszym wypadku odzyskać zainwestowane pieniądze. System opiera się na tych samych zasadach na jakich działa giełdowy arbitraż.
Zyski z jednego zakładu w ekstremalnych przypadkach dochodzić mogą nawet do 10 proc. zainwestowanego kapitału. Najczęściej jednak są to wartości rzędu ułamków procenta, dlatego aby inwestycja była opłacalna przyjmuje się, że kwoty zakładów powinny być liczone w tysiącach złotych. Trudność może sprawiać konieczność monitorowania około 30 największych europejskich bukmacherów. Można jednak korzystać z pomocy serwisów, które profesjonalnie zajmują się wyszukiwaniem surebetów, niekiedy są one jednak płatne.
Dodatkowo nie każdy bukmacher jest na tyle wiarygodny, aby można było powierzyć mu takie pieniądze, a najczęściej czym wyższa renoma tym niższe kursy. Ogranicza to znacznie ilość potencjalnych transakcji w tym systemie. Najpoważniejszym mankamentem tego stylu gry jest jednak konieczność utrzymywania w depozycie każdego bukmachera pokaźnej gotówki, tak by w każdej chwili być gotowym na zawarcie zakładu. Poza kosztem alternatywnym generowanym przez zamrożony kapitał, pojawiają się niekiedy opłaty za przelew środków do i z depozytu oraz koszt przewalutowania u bukmacherów zagranicznych. Dodając do tego nieregularność występowania surebetów, należy uznać ten sposób zarabiania pieniędzy za bardzo nieefektywny.
Drugą, popularniejszą i występującą w większej ilości mutacji metodą jest progresja. System zakłada obstawienie serii tego samego typu zakładów progresywnie zwiększając swoją pozycję w przypadku przegranej. W przypadku poprawnego trafienia gracz inkasuje zysk i rozpoczyna progresję od nowa. Po każdej przegranej, należy ponownie obstawić bliźniaczy zakład na taki sam kurs, z tym że za dwa razy wyższą stawkę. Gracz odzyskuje wtedy stracony wcześniej kapitał i odnosi zysk. System zakłada, że szansa na trafienie czarnej serii kilkunastu niepoprawnie wytypowanych zakładów pod rząd, przy odpowiedniej ilości kapitału jest bliska zera. Czym dłuższa seria tym mniejsze ryzyko poniesienia strat.
Progresja w klasycznej postaci zakłada obstawienie zakładów w piłce nożnej na remis. W przypadku takich zakładów kurs najczęściej wynosi x4, co odpowiada prawdopodobieństwu 25 proc. Doliczając średnią marżę bukmachera można założyć, że realne prawdopodobieństwo wystąpienia remisu wg bukmachera wynosi powyżej 20 proc. Oznacza to, że minimalny kapitał na statystyczną progresję nie może być niższy niż wystarczający dla obstawienia 5 poziomów. W praktyce rekomenduje się zgromadzenie kapitału wystarczającego na przynajmniej 8-12 poziomów.
Oznacz to, że zaczynając od 100 zł należy mieć przygotowane "w zapasie" dla 12 poziomów 409,5 tys. zł… przy tym szansa na stracenie całego kapitału wynosi prawie 7 proc. Przyznać należy, że dla takiej kwoty to bardzo duże ryzyko, zwłaszcza, że w praktyce seria 12 meczów bez remisu nie jest wcale tak mało prawdopodobna jak to się pozornie wydaje. Dlatego powstały modyfikacje tej metody zakładające granie np. wyłącznie na zakłady o realnej szansie wystąpienia 50 proc., np. która drużyna rozpocznie mecz. Progresja taka daje mniejsze zyski, ale dużo trudniej doprowadzić się do bankructwa.
Minusem tego systemu gry jest całkowicie nieatrakcyjny współczynnik ryzyka do zysku i potrzebne, do w miarę bezpiecznego inwestowania, ogromne, jak na zakłady bukmacherskie, środki finansowe. Ograniczeniem są również zasady określane przez bukmacherów, jak maksymalna wartość jednorazowego zakładu. Metoda ma dużo wspólnego z giełdowym systemem inwestycyjnym zakładającym akumulowanie akcji w czasie spadków, za coraz wyższe kwoty. W odróżnieniu jednak od zakładów bukmacherskich na rynku akcji inwestor nie ryzykuje utratą całego kapitału w wypadku przedłużającej się "czarnej serii" złych decyzji.
Granica pomiędzy racjonalnym inwestowaniem, a grą hazardową jest bardzo płynna. Można "w ciemno" kupować akcje modląc się o ich wzrost, a można grać w kasynie licząc karty i stosując rachunek prawdopodobieństwa, lub obstawiać zakłady sportowe według sprawdzonego systemu, który w długiej perspektywie przynosi zyski. Coraz częściej te światy przenikają się wzajemnie i mimo, że są pozornie bardzo różne, w każdym z nich można szybko stracić pieniądze, lub stać się bardzo bogatym.